Konkurs Uważność: Utkane z harmonii

Oto praca, która zajęła pierwsze miejsce w konkursie Uważność w mojej pracy z dziećmi i młodzieżą. Serdecznie gratulujemy Katarzynie Luty!

Mroźny poranek w środku zimy. Ciepła sala pełna dzieci. Skupienie, ruch, działanie. Niby nie cisza, ale przecież nie hałas. Naturalność. Bycie. Harmonia.

Będąc uważną, dostrzegam, jak bardzo uważne są one. Dzieci – mistrzowie tu i teraz.

Dwóch chłopców układa w skupieniu mapę Stanów Zjednoczonych. Zamiast położyć podstawkę pionowo, oparli ją o szybę. Dokładane elementy zsuwają się w dół, ale o to im właśnie chodziło. Zwyczajne sposoby im się znudziły, znaleźli więc metodę, jak utrudnić sobie zadanie. Podziwiam ich spostrzegawczość i pamięć, mnie ta praca zajęłaby dużo więcej czasu.

Dziewczynka, która niedawno dołączyła do grupy, wkłada całe swoje trzyletnie serce w przelewanie wody z dzbanka do dzbanka. Niektóre z zabarwionych na niebiesko kropelek spadają na ceratę, ale ona patrzy na te, które trafiają do celu. Po czym natychmiast wprawia w ruch drugi dzbanek i woda wraca tam, skąd przybyła. A potem jeszcze raz… i kolejny.

Ciemnowłosy chłopiec wznosi na dywanie budowlę z sześcianów i walców. Gotowy zamek wieńczą stożkowe wieżyczki. Konstrukcji mógłby mu pozazdrościć niejeden inżynier. Choć każdy element jest inny, nie ma obaw, że cokolwiek się zawali. O, a jednak? Oto jego kolega, biegnąc, potrąca kilka klocków, które z łoskotem spadają na podłogę. Już mam ochotę interweniować, ale po pierwsze winowajca natychmiast sprawdza, jak może naprawić szkodę, a po drugie okazuje się, że biegł po flagę, którą po prostu musiał jak najszybciej namalować.

Tymczasem jedna ze starszych dziewczynek dostrzega, że jej koleżanka próbuje przerysować motyla. Przerywa swoje zadanie i mówi: „Chodź, pokażę ci. Weź tamtą kartkę, będzie lepsza. I kredki z koszyczka”. Biorąc młodszą za rękę, kieruje ich wspólne kroki do okna. Układa na szybie wzór, nakrywa czystym papierem i pokazuje, jak odrysować doskonale widoczny kontur. Upewniwszy się, że została zrozumiana, wraca do swojej pracy. Nie czeka na żadne wyrazy wdzięczności.

Trójka innych dzieci jest pochłonięta pielęgnacją kwiatów. To doskonale zorganizowana praca zespołowa z podziałem na role. Jedno z delikatnością przynosi rośliny na stolik, drugie zwilża ziemię konewką, trzecie przeciera liście przy pomocy małej gąbeczki. Półgłosem wymieniają uwagi.

To tylko kilka moich spojrzeń.

Jestem tu i teraz, a dzięki temu odpoczywam i całą sobą chłonę nauki, jakich udzielają mi dzieci.

Siedzę tak, żeby nie górować nad nimi i zachwycam się doskonałą harmonią. Wszyscy członkowie tej małej społeczności są zajęci, skupieni. Równocześnie mają pełną świadomość tego, że wokół są inni ludzie, ich koleżanki i koledzy. Potrafią uszanować aktywności pozostałych, a kiedy trzeba, przychodzą z pomocą. Czasem napotykam wzrok któregoś z nich i widzę, jak ważne jest to, że czują się widziane.

Dawniej myślałam, że sala przedszkolna to chaos. W takich chwilach jak ta wiem, że ten chaos to wiele splecionych ze sobą harmonii. Jeśli tylko zatrzymam się na tyle długo, żeby popatrzeć, wychodzę odmieniona. Kiedy poczekam, zamiast natychmiast reagować, widzę głębiej: nie tylko to, że dzieci biegają i podnoszą głos, ale że każdy ich krok i słowo mają sens. Patrząc, jak radzą sobie z codziennymi wyzwaniami, czuję, że mój podziw dla nich rośnie.

Wiem też, że moja uważność i ich uważności są ze sobą ściśle związane. Że zarówno spokój, jak i zdenerwowanie krążą między nami, jakby łączyły nas niewidzialne ścieżki.

Oddycham głęboko, tak, żeby moja wdzięczność i zaufanie otuliły każde z tych wdzięcznych, ufnych, powierzonych mi na chwilę serc.

Katarzyna jest nauczycielką w przedszkolu Montessori w Sopocie.