Co ja na to? O kryzysie na granicy

Świat nie jest płaski jak strona gazety czy ekran komputera. Jest wielowymiarowy. Blanka Łyszkowska o kryzysie na granicy polsko-białoruskiej.

Na każdym kroku widać, jak łatwo przychodzi nam jednego dnia manifestować przeciw jakiemuś zjawisku, by następnego dnia okazywać poparcie dla tego, kto stoi za złem, któremu dopiero się przeciwstawialiśmy. Tak też niestety wygląda kontekst tego, co obecnie dzieje się na wschodniej granicy Polski, i dyskurs wokół rozgrywającego się tam humanitarnego kryzysu.

Na początek niech wybrzmi głośno i wyraźnie: bezwzględnie, zawsze i w każdych okolicznościach narażanie zdrowia i życia ludzi poprzez nieudzielenie im schronienia i opieki medycznej jest karygodne i niedopuszczalne. Bez względu na motywacje, sytuację polityczną czy cokolwiek innego. Nie ma tu żadnych wyjątków, żadnego „ale”, żadnych niuansów. Kropka. Wyrażam wdzięczność i podziw dla wszystkich, którzy niosą więzionym na granicy ludziom pomoc materialną i prawną.

A teraz popatrzmy szerzej. Jak do tego doszło? Dlaczego powstała ta blokada? Dlaczego nagle w naszej rzeczywistości pojawia się drut kolczasty, mur? Dlaczego stałą częścią debaty stało się mówienie o wyłapywaniu marznących, głodnych, chorych ludzi w pogranicznych lasach?

Czy u podstaw tego wszystkiego są jakieś polityczne rozgrywki? Czy istnieją polityczne kulisy, o których żadne z mediów nie mówi nawet części prawdy? To oczywiste. Nie ma sensu się nad tym zatrzymywać. To temat do dywagacji dla politologów. Zastanawiająca jest jednak jedna rzecz: dlaczego nie ma „stanowczej reakcji instytucji Unii Europejskiej”? Żądań zmiany polityki wokół osób na granicy, sankcji za łamanie praw człowieka, konsekwencji finansowych dla rządu itd.? Tak jak było wtedy, gdy Unia Europejska zatrzymała wycinkę Puszczy Białowieskiej?

Z bardzo prostej przyczyny: ponieważ wschodnia granica Polski jest zewnętrzną granicą Unii Europejskiej; obok południowej najbardziej wrażliwą i najpilniej strzeżoną. Nie ma i nie będzie stanowczych działań ze strony Brukseli, ponieważ systematyczna przemoc, nielegalne pushbacki, nieudzielanie pomocy ludziom w sytuacji zagrożenia życia nie jest na unijnym pograniczu absolutnie niczym nowym. Od lat dziewięćdziesiątych instytucje Unii Europejskiej przyczyniły się do śmierci ponad 40 tysięcy osób próbujących nielegalnie przekroczyć unijne granice. To oficjalnie znana, potwierdzona liczba – prawdopodobnie jedynie wierzchołek góry lodowej. Kto się w niej zawiera? Osoby, które utonęły w Morzu Śródziemnym. Osoby, które zostały zastrzelone na granicy. Osoby, które popełniły samobójstwo lub zostały zamordowane w obozach dla uchodźców. Osoby, które zostały zabite po odesłaniu do krajów, z których uciekły.

Pamiętajmy, że są to tylko oficjalne liczby. Zapewne można je pomnożyć przez pięć, dziesięć lub sto…

Odpowiedzialność za kryzysy humanitarne na granicach Unii Europejskiej ponosi Frontex – Europejska Agencja Straży Granicznej i Przybrzeżnej, agencja chroniąca granice Unii. Od 2004 roku działa na rzecz „uszczelnienia” zewnętrznych granic Unii, blokując napływ uchodźców z krajów ogarniętych wojną. Obecnie wspiera działania polskiej Straży Granicznej i pozytywnie ocenia jej dokonania.

Photo by LOGAN WEAVER on Unsplash

Frontex to agenda unijna mająca uszczelniać granice. Oni nie sprawią, że SG zacznie przestrzegać praw człowieka. Moje oczekiwanie jako obywatela UE wobec Frontexu jest takie, że jeśli wie o łamaniu praw człowieka na terenie Unii, to interweniuje. A tu nic takiego się nie stało, co znaczy, że działania polskich służb były im na rękę – powiedział Piotr Bystrianin z Fundacji Ocalenie, organizacji najmocniej nagłaśniającej grozę, która rozgrywa się na polsko-białoruskiej granicy (źródło).

Jeśli więc to samo medium prasowe czy telewizyjne jednego dnia płacze nad losem uchodźców na Podlasiu, a drugiego wzywa do manifestowania poparcia dla Unii Europejskiej, to jest to gigantyczna, kosmiczna wręcz hipokryzja. Kto jak kto, ale dziennikarze, szefowie agencji prasowych i właściciele mediów doskonale wiedzą, że za tortury i śmierć uchodźców na polskiej granicy są odpowiedzialni politycy unijni, a nie tylko politycy Białorusi czy Polski, nie funkcjonariusze tych czy innych służb. Indywidualnie, jako ludzie, owszem, są winni; ale nie oni stworzyli tę sytuację.

Nie sposób zliczyć, ile razy w ostatnich latach wołanie o niezależne dziennikarstwo, zmysł krytyczny i wyjście z dziecinnego prezentowania rzeczywistości jako czarno-białej polityki, jako starcia dobra ze złem, ginie i nie znajduje żadnej odpowiedzi.

Jeśli chcesz naprawdę zrozumieć, co się dzieje na wschodzie Polski, sprawdź, proszę, jak działa Unia Europejska na innych swoich granicach. Wiele cennych szczegółów znajdziesz tutaj: https://abolishfrontex.org Łatwiej będzie ci zrozumieć, dlaczego Unia Europejska nie tylko nie skrytykuje aktualnego polskiego rządu za działania, ale raczej poklepie go po plecach. Po cichu, bo oficjalnie ten czy inny mniej znaczący polityk europejski wyrazi w mediach oburzenie i okaże współczucie.

Ludzie nie są dobrzy albo źli. Państwa nie są dobre albo złe. Unia Europejska nie jest tylko dobra albo tylko zła. Świat nie jest płaski jak strona gazety czy ekran komputera. Ważne jest, by wtedy, gdy media bombardują nas prawdami absolutnymi i czarno-białą wizją świata, przystanąć i zadać sobie pytanie: CO JA NA TO?

Zatrzymać się, przyjrzeć różnym wymiarom danej sytuacji i prawidłowo obrać cel naszego gniewu i protestu.


Kiedy trzeba uciekać