Dzieci w szkole codziennie uczą się bardzo wielu rzeczy. Poznają cyfry i litery, historię wojen i układ korzeni ziemniaka – wiedza ogólna zajmuje wiele godzin w harmonogramie nauki. Gdzie w tym wszystkim są umiejętności społeczne, na przykład rozwiązywania konfliktów? W dobie tak dynamicznie rozwijających się technologii wiedza książkowa zdaje się schodzić na drugi plan względem kompetencji społecznych. Uczniowie z łatwością odnajdą informacje na temat historii wojen czy układu korzeni ziemniaka w internecie czy innych łatwo dostępnych źródłach. Jednak nawet dorosłym ogromną trudność sprawiają sytuacje konfliktowe – w szkole, w domu czy w pracy. Dlatego tak ważne jest nauczenie się, jak wspierać siebie i innych oraz szukać rozwiązań typu wygrany-wygrany – w których każdy czuje się dostrzeżony i potraktowany sprawiedliwie.
Konflikty są stałym elementem życia, nawet kiedy ma się tylko kilka lat. Nie ma się co łudzić, że będzie inaczej. Idąc nawet krok dalej można powiedzieć: cieszmy się z konfliktów, bo pokazują nam, że osoby, które w nich uczestniczą, mają odwagę i otwartość, by mówić o tym, co jest dla nich ważne. Nie boją się, nie rezygnują z siebie, tylko uczą się dbać o swoje granice – mówić o nich z szacunkiem dla siebie i innych jednocześnie. Kluczem jest pokazanie dzieciom i młodzieży, a może i innym dorosłym, jak rozwiązywać konflikty, by również dzięki nim budować relacje w rodzinie i w szkole; by były źródłem konstruktywnego dialogu, w którym są brane pod uwagę potrzeby wszystkich.
Jak to zrobić? Mamy dobrą wiadomość – możesz zacząć od siebie. Dzieci uczą się przez obserwację i naśladownictwo. Jeśli ty, rodzicu i nauczycielu, będziesz w sytuacjach konfliktowych zapraszać dzieci do dialogu, istnieje szansa, że dojdziecie do rozwiązania, które wcale nie musi być kompromisem, lecz rozwiązaniem, w którym każdy będzie zwycięzcą.
Mary Parker Follet, znawczyni teorii konfliktu, już ponad wiek temu powiedziała:
Są trzy sposoby, na jakie możemy pracować z różnicami: dominacja, kompromis i integracja. W dominacji jedna strona dostaje to, co chce, a druga nie; w kompromisie żadna ze stron nie dostaje tego, co chce; w integracji natomiast jest szansa, że wszyscy dostaną to, co jest dla nich ważne.
Nasze społeczeństwo najpierw propagowało kulturę dominacji jako drogę do radzenia sobie z konfliktami, zaś teraz skupia się na kompromisach. Kłopot z kompromisem jest jednak taki, że aby go osiągnąć, wszyscy muszą z czegoś zrezygnować i nikt nie jest zadowolony z tego, co ostatecznie zostaje ustalone. Podobnie jest z kompromisami w rodzicielstwie i edukacji – to rozwiązania, które nie działają w pełni ani dla dorosłych, ani dla dzieci. Mogą wręcz negatywnie wpływać na poziom współpracy, wzajemnego zaufania i bliskość.

Jak więc budować rozwiązania wygrany-wygrany?
Pierwszy krok to rozróżnienie potrzeby i strategii (więcej o tym przeczytacie tutaj). Potrzeby są wspólne wszystkim ludziom. Są to uniwersalne jakości, które niezależnie od wieku, miejsca i czasu urodzenia czy zamieszkania mamy albo zaspokojone, albo nie. To one właśnie są źródłem naszych działań. Wszystko, co robimy lub mówimy, wynika z próby zaspokojenia jakiejś potrzeby lub potrzeb.
Gdy dziecko zabiera drugiemu zabawkę, to nie robi tego dlatego, że jest złe lub zostało źle wychowane, lecz dlatego, że w danym momencie bardzo czegoś potrzebuje: współpracy, radości z zabawy, a może bardzo, ale to bardzo chce zostać zauważone i poważnie potraktowane. Wszystkie te motywacje to uniwersalne i wspólne nam wszystkim potrzeby. Patrzenie na świat i zachowania własne i innych przez pryzmat potrzeb bardzo pomaga w budowaniu relacji, rozwiązywaniu konfliktów i czerpaniu radości z życia.
Wyobraź sobie szkołę, w której na lekcji obok tabliczki mnożenia dzieci uczyłyby się nazywać swoje i innych potrzeby. Łał! To by było super! Wiemy, że już gdzieniegdzie tak jest i znamy szkoły i nauczycieli, którzy przeznaczają czas na naukę o uniwersalnych ludzkich potrzebach. Co to zmienia?
Będąc w jakimkolwiek miejscu: w szkole, w klasie czy na przerwie, na wycieczce szkolnej czy obozie harcerskim, dziecko doświadcza wielu emocji i przechodzi przez różne stany uczuciowe. Słowa „nie smuć się”, „nie złość się”, „nie ma co się tak przejmować” zazwyczaj nie pomagają, choć u ich źródeł zapewne jest chęć udzielenia wsparcia. To, co pomaga, to zauważenie tych uczuć, nazwanie ich i powiązanie ich z potrzebą, która domaga się uwagi. „Czujesz się smutny, bo zależało ci na zabawie z całą grupą?”; „Złościsz się, bo naprawdę chciałabyś sama decydować o tym, jak dziś spędzisz dzień?”; „Masz w sobie sporo rozczarowania, bo chciałabyś być wysłuchana z uwagą?”.

Konflikty biorą się z faktu, że nierzadko w danej chwili dwie lub więcej stron dążą do zaspokojenia swoich odmiennych potrzeb. Jest to naturalne i nieuniknione. Konflikty natomiast stają się trudne, czasami nawet bolesne, gdy nie dostrzegamy potrzeb, a skupiamy się na strategii, czyli konkretnym sposobie zaspokojenia potrzeby. W przykładzie opisanym powyżej dziecko może zaspokoić swoje potrzeby współpracy, radość z zabawy czy bycia zauważonym na wiele różnych sposobów. Tutaj wybrało strategię, która nie służyła drugiemu dziecku, a być może też i pozostałym osobom zaangażowanym w sytuację, co może skutkować kolejnymi konfliktami, do których dorosły nie będzie miał już łatwego dostępu.
Jak zatem zajmować się konfliktami?
- Wyłóżcie na stół wszystkie obserwacje. Opiszcie to, co się wydarzyło, za pomocą faktów, czyli tego, co zarejestrowałaby kamera – bez osądzania, interpretowania i analizowania.
- Stwórzcie przestrzeń do tego, by wszystkie osoby zaangażowane w konflikt były postrzegane jako część grupy.
- Spróbujcie razem określić, jakie uczucia i potrzeby towarzyszą wam w tamtym momencie. Dzieci, jeśli chcą, mogą spróbować odzwierciedlić lub odegrać to, co powiedziała poprzednia osoba.
- Dopiero na samym końcu przejdźcie do strategii. Zapiszcie lub umówcie się na konkretne działania, które zainteresowani mogą podjąć, by rozwiązać konfliktową sytuację.
Proces wymaga od nas zaangażowania i bardzo dużo empatii oraz łagodności dla siebie. Marshall B. Rosenberg, twórca Porozumienia bez Przemocy, powiedział: „Wszystko, co warto robić, warto robić nawet kiepsko”. Wszelkie próby robienia czegoś inaczej niż dotychczas wymagają odwagi, ale też wyrozumiałości dla siebie. Tego życzymy wszystkim tym, którzy tak jak my marzą o świecie dialogu i współpracy.
Więcej o tym, jak rozmawiać z dziećmi o potrzebach z pozycji nauczyciela, uczyć je radzenia sobie w sytuacjach konfliktowych oraz wprowadzić empatyczną komunikację w grupie lub klasie przeczytacie w „Empatia zmienia nas, szkołę, świat” (wyd. CoJaNaTo) zawierającej wprowadzenie do tematyki Porozumienia bez Przemocy oraz osiem scenariuszy lekcji.

Autorki
Joanna Berendt – coach ICF PCC, trenerka i mediatorka NVC. Autorka warsztatu online NVC w edukacji dostępnego na nvclab.pl.
Paulina Orbitowska-Fernandez – trenerka empatycznej komunikacji, Business & Life coach, trenerka i coach eduScrum, była dyrektorka prywatnej szkoły podstawowej
Magdalena Sendor – certyfikowana trenerka Porozumienia bez Przemocy